Umówmy się. Większość biznesów (szczególnie mały biznes…) ma dwa problemy:
1) nie wie co robić
2) nie wie jak opisać to co już robi…
Istnieje pewna szansa, że obie te rzeczy są ze sobą w jakiś magiczny sposób związane… Dasz wiarę?
Pisanie tekstów jest teraz jedną z najważniejszych form komunikacji biznesowej. W sumie zawsze było, ale teraz dodatkowo „dajesz na piśmie” (dwuznaczność zamierzona) na swojej stronie www, blogu (czasem niezły ubaw) czy na Facebooku. Dodaj do tego ulotki, broszury, katalogi, udostępnianie innych informacji dotyczących Twojej firmy, usług czy produktów.
Jakby nie patrzeć – moim drodzy przyjaciele – dobre pisanie jest cholernie ważne.
Dlatego…
…w tym krótkim artykule przedstawię Ci TRZY malutkie, sprytniutkie koncepcje, z których rozsądnie będzie skorzystać. Copywriter od razu z Ciebie nie wyrośnie – ale w sumie nie musi, prawda? Za to dzięki odpowiednio precyzyjnemu skoncentrowanemu myśleniu wyróżnisz się, zarobisz więcej pieniędzy, które następnie wydasz na moje usługi by móc rozwijać się jeszcze bardziej (ku naszej obopólnej korzyści). Brzmi jak dobry plan? Ok, więc do roboty!
1) Jak mawiał sam David Ogilvy – największym grzechem (zbrodnią wręcz!) każdej piszącej osoby jest bycie nudnym. Cofnij się pamięcią do lat szkolnych. „Nad Niemnem”. Pamiętasz? To już wiesz o czym mówię. NIE ZANUDZAJ!
Celem Twojego biznesowego pisania jest:
* sprzedawać swoje towary / usługi
* podawać informacje, które są dla Twoich (potencjalnych) Klientów cenne i „na temat”
* tworzyć spójny wizerunek Twojej firmy / osoby
Proszę łaskawie zwrócić uwagę na to, że na liście nie ma zostania pisarzem, którym maltretuje się w szkołach nieletnie dzieci. Więc nie zanudzaj! Jak mawiał David Ogilvy – „Nie da się nikogo zanudzić do kupowania”.
Są tylko DWA powody, dla których ludzie korzystają z Internetu
1) zdobyć informacje
2) poszukać rozrywki
Daj im jedno, drugie – a najlepiej oba.
Pisz prostym, konwersacyjnym stylem (wyobraź sobie, że rozmawiasz z tym kimś przy piwie – ale pomiń bluzgi). Zwracaj się do osoby, nie do grupy. Nikt nie lubi być traktowany bezosobowo i jako jeden z wielu. I – o ile możesz sobie na to pozwolić (a zapewniam, że możesz) zwracaj się do swojego Klienta w swoim imieniu. Nie jako firma, tylko jako człowiek do człowieka. W końcu firma to ludzie. Urzędy to ludzie. I to ludzie sprzedają ludziom. B2B (Business to business) to mit. Zawsze są Ludzie2Ludzie. Warto zapamiętać.
2) Teraz opowiem Ci o Twojej ulubionej stacji FM. Nie znasz jej, ale jest Twoją ulubioną. WII-FM, czyli What’s In It For Me (I co ja z tego będę miał). Jednym z głównych każdej osoby, która coś komuś sprzedaje (niezależnie od tego, czy jest to copywriter, akwizytor czy osoba pisząca dla siebie tekst) jest uniknięcie pytania „I co z tego?”.
Smutna, ale wyzwalająca prawda polega na tym, że ludzi nie interesuje kim jesteś, co robisz ani co im oferujesz. Chyba że… będą coś z tego mieli. Co? Oczywiście korzyści. Ale jakie korzyści? Najlepiej namacalne. Lub emocjonalne. Daj im coś z czego będą mogli skorzystać. Ten artykuł jest właśnie czymś takim.
Pamiętaj – szukają albo informacji (rozwiązania jakiegoś problemu) albo rozrywki (czyli odskoczni od problemów). W Obu przypadkach chcą rezultatów, czyli korzyści.
Zresztą zobacz oba poniższe teksty i powiedz mi, który wg Ciebie jest lepszy z punktu widzenia Klienta. Czyli z Twojego punktu widzenia:
1) „Naszą fabrykę ołówków założyliśmy z 1921 roku. Posiadamy szeroki wybór asortymentu dbając o to, żeby był coraz szerszy. Ołówki produkowane są z drewna i w rożnych kolorach.”
2) „Skorzystaj z ołówków, którymi możesz zapisywać cenne dla Ciebie przemyślenia i informacje (a nawet jego/jej numer telefonu!). Są proste w obsłudze, łatwo je naostrzyć oraz są naturalne – ponieważ produkujemy je z drewna. Wybierz kolory, które najbardziej do Ciebie pasują. Masz do wyboru całą serię, którą tworzymy dla Ciebie aż od 1921 roku!”
Pierwszy przedstawia ofertę, my, my, ma(my).
Drugi przedstawia korzyści płynące z korzyści – ty, dla ciebie, tobie.
Nieco wyjaśniłem?
3) Ostatnia rzecz na dziś. Avatar. Nie, nie chodzi o film.
Na początku wspomniałem o Twoich korzyściach wynikających z pisania. Jedną z nich było tworzenie wizerunku firmy czy Twojej osoby. Aby nieco ułatwić Ci to zadanie, stwórz swój Avatar. Dziś to słowo kojarzy się kinowo, ale chodzi mi o wcześniejsze znaczenie, czyli zdjęcie czy grafikę, którą wklejało się na przykład w swój profil na forum internetowym. Avatar miał być mini-reprezentacją Ciebie.
Stworzenie avataru Twojej firmy wymaga pomyślenia o niej jako o osobie. Gdyby Twoja firma była człowiekiem:
* jakiej byłaby płci
* w jakim wieku
* jak ubrana
* jakie cechy charakteru
* jaka energie
* jak by się wypowiadała
* jakimi zasadami by się kierowala
* jak byłaby odbierana itd itp
To mentalne zadanie, które należy wykonać aż zobaczy się, usłyszy i poczuje projekcję Twojej firmy jako osoby (chciałem napisać osoby fizycznej, ale zaraz się podniosą głosy, że przecież spółka z o.o. to osoba prawna…). Gdy ta projekcja pojawi się przed Twoimi oczami, uszami i innymi zmysłami i kiedy zakończysz już proces kreacji – gratulacje, jesteś daleko przed konkurencją. Przywitaj avatar Twojej firmy.
Aha… Po co niby firma ma mieć osobowość? A po to, że większość ich nie ma, więc z miejsca się wyróżnisz.
Budowanie marki / brandu to nic innego, jak żelazna dyscyplina, konsekwencja i spójność w eksponowaniu Twoje avataru. Oraz ciągłe budowanie tego wizerunku „od środka”. Przykład firmy z avatatem? Virgin. Jakie są Twoje skojarzenia z tą mega-marką?
Tym cudownym sposobem – tworząc dokładny, niemal fizyczny wizerunek Twojej firmy – dobierzesz odpowiednie słowa i odpowiednie formy wypowiedzi (nie nudne! bo przecież nie chcesz być nudną firmą, prawda?) – z automatu wyróżnisz się z całej grupy nijakich, dennych, szaro-burych, mętno-rozlazłych konkurentów.
Alternatywą dla robienia tego samemu jest zatrudnienie mnie. #1 Konsultacja GRATIS!
Rafał Mazur – Marketing, Copywriting, Branding, Konsultacje
Dodaj komentarz
Chcesz się przyłączyć do dyskusji?Feel free to contribute!